środa, 26 marca 2014

2. Maybe it's not time to forgive?

- Kiedy masz problem to uciekasz. 
To jest jedna z twoich technik obronnych.
I jest zła!
O.
- Może to nie ja uciekam tylko ty?
Dlaczego twierdzisz, że to technika jest zła?
Sprawdza się i to bardzo dobrze.
J.



Skrzywił się widząc jak po skończonym meczu do barierek podbiega chmara nastolatek i kobiet w młodym wieku. Czasami miał tego serdecznie dość, ale musiał przyznać, że to one wspierają drużynę w dużym stopniu. Bo w końcu, gdyby nie "napalone studentki medycyny, które nie mają na kim ćwiczyć" nie było by takiego hałasu i dopingu na sali, nie licząc niezniszczalnego klubu kibica SKRY, którego niektórzy członkowie pamiętają jeszcze jego ojca. Nadal wyśmiewali lekko Kubę za jego określenie niektórych fanek, ale musiał przyznać, że pasowało do nich. 
Usiadł na boisku obok Mateusza, który w odróżnieniu od niego wyłożył się "plackiem" na pomarańczowym parkiecie. Siedzący niedaleko Ignaczak i Zagumny zmrużyli oczy i posłali sobie jednoznaczne uśmiechy. Po chwili obaj nieśli wyrywającego się Janowicza w stronę piszczących fanek. Oliwier pokręcił głową widząc jak przyjaciel ląduje pośród tego tłumu. Wstał i podszedł do stolika komentatorskiego, gdzie obok były wszystkie ręczniki i wody. Złapał za jedną i odkręcił ją kiedy zza niego dobiegł znajomy głos:
- Obydwoje zachowujecie się dziecinnie jak na swój wiek Oliwier - Mariusz Wlazły odłożył na stolik podkładkę z rozpisaną jeszcze taktyką i uśmiechnął się niemrawo. - Nie patrz na mnie jak na idiotę - sarknął i wywrócił oczami. - Wiem co się działo na gali i po gali.
- Co?
- Jagoda to gaduła, a Felicja jeszcze większa, nie wspominając o Igle - Wskazał głową na Sebastiana, który właśnie bawił się z synem, Robertem. Obok niego stała Felicja ubrana w żółto-białą koszulkę z czarnym dołem i 4 na plecach.
Strzelił sobie ręką w czoło i w myślach torturował już Ignaczaka za za długi język. Ten człowiek doprowadzi kiedyś do zamknięcia wszystkich portali plotkarskich przez założenie swojego własnego. Nie wiesz co, gdzie, kiedy, kto z kim? Zapytaj Igły! On powie ci wszystko.
- Więc? 
- Co więc? Jagoda nie chce mnie znać i nie wiem dlaczego - Zrezygnowany spuścił wzrok i odgarnął dłonią kosmyki za długich włosów, przyczepionych do czoła. Z dłonią we włosach podniósł głowę i spojrzał na niego spojrzeniem mówiącym: Nie pytaj, błagam nie pytaj.
- Oliwier - Zaczął nieco groźnie Wlazły, wlepiając w niego brązowe oczy.
- Nie chce ze mną rozmawiać, a jedyne co wiem, to to, że po moich odwiedzinach w dniu, w którym zerwałem z Katią trzy lata temu nie pojawiała się często w kraju i unika mnie jak ognia - Westchnął ciężko i posłał mu udręczone spojrzenie.
- Chyba jednak chce porozmawiać - stwierdził Mariusz; Oliwier spojrzał na niego zdziwiony. Wlazły wywrócił oczami i wzrokiem wskazał lewą stronę. Oliwier odwrócił wzrok i zdziwił się widząc osobę niepewnie stojącą z boku boiska, skubiącą sweter. - Dasz sobie radę - Poklepał go po ramieniu i podszedł do Achrema, który ganiał po boisku z pomponami ukradzionymi zespołowi czirliderek.
Jagoda stała w za dużym jasno różowym swetrze z czarnymi wzrokami i czarnych jeansach. Co chwilę niecierpliwie szarpała za lewy rękaw i gryzła dolną wargę po lewej stronie. Wyrobiła sobie ten nawyk już dawno, ale do tej pory udawało jej się go "uśpić". Zdała sobie sprawę z tego co robi i natychmiast uwolniła wargę. 
- Jagoda?
Szybko podniosła głowę i napotkała błękitne oczy wpatrzone w nią zza blond kosmyków. Uśmiechnęła się lekko i stanęła na palcach, podnosząc rękę i odgarniając je do tyłu. Może i jej ojciec miał dwa metry wzrostu, ale ona miała niewiele ponad metr siedemdziesiąt, a przy dwumetrowym Oliwierze wyglądała jak krasnoludek. 
- Cześć - szepnęła cicho, spuszczając rękę. - Dawno tu nie byłam - Rozglądnęła się po pustoszejącej już hali i uśmiechnęła się lekko. 
Energia zebrała w sobie masę wspomnień, nie tylko ich ale i innych siatkarzy, tenisistów, piłkarz i gwiazd. Każdy kto poczuł magię tego miejsca nie mógł porównać hali SKRY do żadnej innej. No może rzeszowskie Podpromie było w stanie ścigać się z nią o tytuł najlepszej, ale i tak Energia zajmowała zaszczytne miejsce w sercu każdego kto ją odwiedził.
- Chyba Cię nie zawiedliśmy? - zapytał poprawiając torbę na ramieniu; zignorował spojrzenie Rouziera, który jednocześnie podpisywał kartkę jakiejś nastolatce.
- Nie. No skądże - Uśmiechnęła się wesoło. - Ale mimo wszystko wolę tenis.
Wywrócił oczami i popatrzył na nią znacząco. Wzruszyła niewinnie ramionami i znów zagryzła wargę. 
- Miałabyś coś przeciwko odwiedzinom u Lidii? Pytała o ciebie - Niepewność na jego twarzy, wywołała u niej śmiech. 
Sama przed sobą musiała przyznać, że nie może zawsze się na niego gniewać. Był Oliwierem Winiarskim. JEJ Oliwierem Winiarskim, który potrafił być potulny jak baranek, ale jednocześnie najbardziej bezmyślnym debilem jakiego znała. Pokiwała tylko głową i dała się wyprowadzić z rozszalałego tłumu, który zebrał się przy barierkach. Gorsze zamieszanie zrodziło się kiedy kibice dostrzegli Jagodę i chcieli autograf lub zdjęcie z nią. 


Deszcz zasłonił całkowicie widok wesołego i pełnego życia Bełchatowa. Ulewa jaka spotkała mieszkańców miasta wielu odebrała nastrój. W myślach Jagoda wyklinała pogodę, twierdząc, że sprzyja jej sytuacji. Zgodziła się przyjść tu tylko dlatego, że miała nadzieję na zamknięcie rozdziału swojego życia, który pozostał niedokończony. 
Jej mokry sweter leżał na krześle obok, razem z jej torbą i torbą treningową Winiarskiego. Jej właściciel siedział na przeciw niej z dłońmi okrywającymi kubek z kawą. Ona sama podsumowała w myślach wszystkie opcje i stwierdziwszy, że bez alkoholu we krwi nie da rady, zamówiła białe wino. 
Siedzieli tutaj od piętnastu minut, ale dla niej żadna z tych minut nie była krępująca, co ją zaskoczyło. Czuła się jak za dawnych czasów kiedy mogła porozmawiać z Oliwierem o wszystkim, a on zawsze znajdywał rozwiązanie. Oczywiście to działo w dwie strony.
- Więc... Długo masz zamiar zostać w Bełchatowie?
Przestała bawić się kieliszkiem i podniosła na niego wzrok. Widziała w niebieskich oczach płomyk nadziei, że odpowie twierdząco i przez chwilę miała ochotę powiedzieć, że tak. Że zostanie jak długo będzie chciał by została, ale zaraz skarciła się w myślach i przywróciła sobie tok zdrowego myślenia.
- Nie wiem. Myślałam o tygodniu - Wzruszyła ramionami i upiła wina. 
- Jagoda? Wiem, że to może nie za dobre miejsce.. - Rozglądnął się po sali i dopiero zauważył, że siedzą w najbardziej oddalonym miejscu. - Ale... Cholera - Próbował w myślach przekonać się do słuszności swojej decyzji, ale nie widział dobrych stron. - Co.. Co się stało trzy lata temu?
Zmroziło ją. Uśmiechnęła się bez przekonania i pokiwała zrezygnowana głową. Wiedziała, że ten moment nastąpi, ale chciała się na niego choć trochę przygotować. 
- Wiem, że zrobiłem coś o czym nie chcesz pamiętać, ale... Jagoda. Ja naprawdę nie wiem co się działo tamtego wieczoru. Pamiętam, że byliśmy w Ramzesie i wypiliśmy kilka drinków z Hubertem i Kaśką, a później nic.
W myślach miała gotowy plan ucieczki, a doprowadzenie go do skutku trwałoby pewnie z kilka sekund. Kiedy jednak popatrzyła na przeraźliwie niebieskie oczy, poczuła jakiś obowiązek  Wychyliła resztkę kieliszka i szybko zamknęła oczy.
- Oliwier - Otworzyła oczy i natrafiła na naglące spojrzenie. - Cholera... My... My zrobiliśmy coś głupiego.
- Jagoda ty chyba.... Nie - W jego oczach błysnęło przerażenie, a kolory odpłynęły z twarzy, kiedy zdał sobie sprawę z tego co wydarzyło się tego wieczoru.
- To było głupie. Proszę nie chcę o tym mówić. Wybaczyłam Ci to już dawno - Uśmiechnęła się jakby z przymusu i odwróciła wzrok. Na dworze nie padał już deszcz, ale nad miastem nadal wisiały szare chmury. - Muszę iść zapalić.
Wstała z miejsca, zgarnęła z torebki paczkę papierosów i zapalniczkę i wyszła zostawiając go samego. Oparła się o zimny mur i zaciągnęła papierosem jakby miał ją uratować, jakby umiał zniszczyć to wspomnienie. Och gdyby tylko mógł.
- Jagoda.
Nie odwróciła się w jego stronę. Patrzyła na niebo, które kiedyś wydawało jej się być najpiękniejszym widokiem na Ziemi. Kiedy tylko w nie nie spojrzała było błękitne, podobne do czegoś co już widziała, ale nie mogła znaleźć porównania. Teraz wie do czego podobne jest niebo, które w dzieciństwie dawało jej poczucie bezpieczeństwa, fascynacji i niedosytu. To niebo miało kolor oczu Winiarskiego. Nie ważne jak bardzo chciałaby to zmienić to jej się nie uda.
- Przestań się zachowywać jak smarkula i porozmawiaj ze mną.
- Kolejny argument, który wyciągasz ponad wszystko! - krzyknęła rozzłoszczona wyrzucając niedopałek na ulicę. Odwróciła się w jego stronę i zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. - Zawsze byłam dzieckiem, prawda?! Nigdy nie przestałam być młodszą koleżanką twojego brata! Bo ty zawsze widziałeś we mnie...
- Kogo?! No kogo?! - Oliwier podszedł do niej i pochylił głowę, by spojrzeć jej prosto w szaro-niebieskie oczy, które teraz płonęły ze złości.
- Koleżankę brata.. Widziałeś we mnie nieporadną dziewczynkę, która cytuje Nie umie poradzić sobie w życiu bez wywoływania histerii.
Oliwier cofnął się o krok słysząc jej słowa. Słowa, które kiedyś pod wpływem złości na nią powiedział do Patryka. Ale skąd mógł wiedzieć, że ona wtedy wróciła i słyszała wszystko? Skąd mógł wiedzieć, że postanowiła jednak to wszystko wyjaśnić, a w zamian dostała bolesne słowa, które wyryły się w jej pamięci niczym znamię Kaina?