niedziela, 8 grudnia 2013

1. I don't thnik I ever breakthrought

- Pamiętasz jak w czasie wakacji wyjeżdżaliśmy 
z plecakami w Polskę? Nie wiedzieliśmy nawet 
gdzie wylądujemy.
J.
- Zawsze powtarzałaś, że to czyste szaleństwo.
Jednak udawało mi się cię namówić na dobrą
zabawę.
O.



Blondynka sprawdziła w lusterku swoją fryzurę. Strzepnęła z policzka rzęsę i odetchnęła przymykając oczy. Adam położył jej dłoń na ramieniu i uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. Uśmiechnęła się na sekundę i znów przywdziała maskę bez uczuć na swoją twarz. Blondyn wyszedł jako pierwszy i podał jej rękę. Złapała ją i jednym zgrabnym ruchem wyszła z czarnego Bentleya. Przez chwilę oślepiły ją flesze aparatów, które skierowały się w ich stronę. Uśmiechnęła się i ruszyła do przodu. Przez chwilę zatrzymała się w miejscu i dała sobie zrobić kilka zdjęć, a potem ruszyła do środka budynku. Kilka sekund później dało się dostrzec tylko czarny materiał jej sukni pokryty brokatem, który znikał za drzwiami.
Rozejrzała się po sporej wielkości sali, która była wypełniona okrągłymi stolikami wokół których poustawiano po dziesięć krzeseł. Białe obrusy kontrastowały ze złoto-czerwonymi obiciami krzeseł, a długie przezroczyste zasłony o kolorze kawy z mlekiem wisiały pod sufitem. Na samym środku sceny widniał napis GALA SPORTOWCA 2035. Zagryzła pomalowaną na czerwono wargę i zabrała z tacy kieliszek z czerwonym winem. Bez alkoholu nie wytrzyma tutaj ani godziny. Ledwo skończyła pić pierwszą lampkę, kiedy tuż przed nią wyrosła dwójka blondynów o jasnych oczach.
- O... nasza Jagódka wróciła! - zawołał z uśmiechem Sebastian i przygarnął blondynkę do siebie. - A co ty tutaj maluchu robisz? Słyszałem, że jakiś film miałaś nagrywać.
- Nie filozofuj Igła i przestań czytać Pudelka! - wywróciła oczami na co blondyn skulił się lekko i podrapał  tył głowy z uroczym uśmiechem. Dobrze znała słabość przyjaciela do tego typu stron. - Lijek dzwonił, żebym przyjechała... Akurat byłam w Wawie, więc stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia. - wzruszyła ramionami i z wdzięcznością przyjęła od kelnera kolejny kieliszek wina.
Adrian uniósł brwi i szturchnął brata wskazując na Jagodę. Sebastian zaraz zabrał jej kieliszek i odłożył na tacę.
- Ej! To było moje. - jęknęła i założyła ręce na piersi, patrząc na niego wzrokiem obrażonego dziecka. - Oddawaj.
- A-A-A. - pogroził jej palcem jak małemu dziecku. - Upijesz się w tym tempie. A mnie Felka zabije. Nie ma bata. Dziś to był twój ostatni łyk alkoholu i już ja o to zadbam.
- Jaasne. - wywróciła oczami i spojrzała ponad jego ramieniem na uśmiechniętą Nowakowską, która właśnie coś tłumaczyła Krystianowi Lewandowskiemu. - Komu w drogę temu czas. Mam sprawę do Lewego, więc move youre ass and let me go. - przepchnęła się między braćmi i pomachała im odchodząc. - Krystian słońce jak dobrze, że cię widzę. - uśmiechnęła się do napastnika, który podskoczył lekko na dźwięk jej głosu.
Sonia zamarła z pół otwartymi ustami i przypatrywała się blondynce jakby zobaczyła ducha, a Krystian powoli uniósł kąciki ust w szerokim uśmiechu. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić uniósł jej drobne ciało w powietrze i mocno ścisnął.
- Widzę, że się cieszysz, ale puść, bo nie oddycham. - wydusiła.
- Jak ty się tutaj znalazłaś? - odstawił ją powoli na ziemię i przyjrzał się jej niebieskimi oczami. Było o jeden odcień ciemniejsze niż jego ojca, ale to zasługa prawie czarnych oczu matki. - O ile pamiętam to szwędałaś się z Nowego Jorku do L.A. I tak w kółko.
Janowicz wybuchnęła śmiechem i przytuliła Nowakowską, która uśmiechnęła się szeroko na jej widok i zaczęła cicho piszczeć z uciechy.
- Postanowiłam wrócić na trochę. Podpadli mi w studiu i trochę im... Do powiedziałam. - uśmiechnęła się niewinnie.
Zawodnik Realu zacisnął usta by nie wybuchnąć gromkim śmiechem i zamaskował to atakiem kaszlu, pod naporem spojrzenia swojej narzeczonej. Sonia spojrzała na nią prosząco i roześmiała się lekko. Każdy kto znał Jagodę wiedział o jej nieco wybuchowym charakterku, który odziedziczyła po ojcu. Sabina Bociek-Janowicz również posiadała trudny charakter, więc ich połączenie dawało dość... Niezadowalające skutki.
- Jakie to szczęście, że Mateusz jest spokojny na tyle by nie podskakiwać do wujka Mariusza. - westchnął z ulgą Lewandowski przypominając sobie, że kiedyś to właśnie Jagoda sprawiła, że trener PGE Skry Bełchatów zaniemówił na meczu.
- Przesadzasz. - machnęła ręką i zaczęła się rozglądać dookoła. - A tak w ogóle to kto tutaj jeszcze jest? Bo widziałam tylko Sebę i Adriana, no i was.
- Zdaje się, że Lijek przyciągnął tutaj Majkę. Mówiłeś, że widziałeś Przemka w Wiką. - zwróciła się do Krystiana, który kiwnął głową.
- Jest jeszcze Łucja i zdaje się, że Kubiak ściga Werkę.
- Wrócili z odległych światów?
- Nie sądzę. Coś wspominała ostatnio o zakończeniu kariery w tym sezonie.
- A nie mówi tak co sezon? - zdziwiła się Janowicz. Nowakowska wybuchnęła śmiechem i nagle zamarła.
Jagoda spojrzała na nią z lekkim niepokojem i popatrzyła na Krystiana, który patrzył się w to samo miejsce co Sonia. Powoli odwróciła się i skierowała spojrzenie na szczyt schodów, gdzie właśnie pojawiła się gwiazda Polskich reprezentacji.
- Cholera! - zaklęła pod nosem i zaczęła się przeciskać między ludźmi, by zniknąć z pola widzenia mężczyzny. Nie po to ukrywała się ponad trzy lata, by teraz dać się złapać jak mała myszka w labiryncie. Nie po to ukrywała się przez Winiarskim, by teraz wpaść na niego.


Wysoki mężczyzna w idealnie skrojonym garniturze wyszedł na środek sceny gdzie stało szklana mównica w mikrofonem. 
- Dziękuje wszystkich za zgromadzenie się na tegorocznej Gali Sportowców! - zawołał. Na sali wybuchły oklaski i błysnęło kilka fleszy. 
Mężczyzna uścisnął dłoń z brunetem o niebieskich oczach, który wszedł na scenę. Niebieskie oczy przez chwilę świdrowały każdego obecnego na sali, po czym uśmiechnął się czarująco, ukazując dołeczki w policzkach.
- Pierwszą kategorią jest... Odkrycie roku 2035. 
- Kategoria odkrycie roku. - komputerowy głos wydobył się z głośników za nim. - Nominowani to:
Nicolas Reus
Izabela Wasilewska
Dominika Kuźniar
Przemysław Kubot
- A wygrywa.... No proszę proszę. Bella zapraszam do siebie!
Szatynka pokręciła głową i wstała ze swojego miejsca. Weszła na scenę i odebrała od siatkarza nagrodę. Wojtek uśmiechnął się w jej stronę i już po chwili trzymał w dłoni kolejną nagrodę. 
- Kategoria najlepszy siatkarz sezonu 2034/2035. Nominowani to:
Gracjan Lijewski
Mateusz Janowicz
Kacper Kubiak 
Oliwier Winiarski
- Zwycięża.... - otworzył kopertę, która nagle wybuchła kolorowym konfetti, które przyczepiło mu się do włosów. - Tylko jeden debil by na to wpadł... Zabije cię Oliwier.
- Na razie to daj mi nagrodę. - blondyn zniszczył bratu fryzurę i z uśmiechem odebrał nagrodę.
- I widzicie jak się odwdzięcza za nagrodę? Widzicie?
[...]
- Kategoria najlepszy sportowiec. Nominowani to:
Gracjan Lijewski
Sabine Vettel
Maja Bartman
Mateusz Janowicz
Jagoda Janowicz
Oliwier Winiarski
- Wygrywa... - Wojtek otworzył szerzej oczy i zaczął obracać kartkę w dłoniach. - Coś tu jest nie halo! Są dwa nazwiska ludzie! 
Rudowłosa kobieta weszła na scenę i zaczęła mu coś tłumaczyć. Winiarski spojrzał na nią dziwnie i zaczął się z nią kłócić co chwilę pokazując na kartkę. Po chwili rudowłosa wróciła za kulisy, a Wojtek znów stanął za mównicą z lekko zakłopotaną miną. Podrapał się w tył głowy i uśmiechnął głupio, próbując się uspokoić.
- Zdaje się, że mieliśmy taką samą ilość głosów i... jest dwójka zwycięzców. Jagoda Janowicz i... Oliwier Winiarski.
Jagoda szerzej otworzyła oczy słysząc co właśnie powiedział siatkarz. Poczuła jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody. Maja ścisnęła ją za dłoń pod stołem i posłała pokrzepiający uśmiech. Powoli wstała i skierowała się w stronę sceny. Obok niej po chwili zmaterializował się drugi zwycięzca i razem weszli na podium odbierając swoje nagrody. Blondynka spięła się kiedy ręka siatkarza wylądowała na jej tali, ale wymusiła na ustach uśmiech i zwróciła się twarzą w stronę fotoreporterów, którzy właśnie robili im zdjęcia. 


Po raz ostatni uśmiechnęła się w stronę Ignaczaków i wyszła jednym z tylnych wyjść budynku. Całe szczęście, że takowe posiadał, bo wejściem głównym wychodzili tylko najwytrwalsi. Zeszła po stopniach, które prowadziły na parking i szybko z niego wyszła. Jedna z głównych ulic Warszawy tętniła życiem. Na drzewkach posadzonych obok restauracji były porozwieszane lampki choinkowe, które nadawały jej klimat. Poprawiła sukienkę i w duchu pochwaliła się, że zgodziła się by menadżer zabrał jej rzeczy do hotelu. 
Nocne powietrze uderzyło ją w twarz. Przymknęła oczy i otworzyła małą kopertówkę, w której schowała kilka najpotrzebniejszych rzeczy. 
- Szukasz tego?
Przystanęła i odwróciła się w lewo. Na schodach jednej z kamienic stał nie kto inny jak Oliwier. Co najdziwniejsze trzymał w dłoniach jej komórkę. Uniosła brew na widok urządzenia w jego dłoniach i skrzyżowała ręce na piersi, przyglądając mu się z podejrzeniem. 
- Sądzę, że jednak tego. - zbiegł po schodach i stanął przed nią z szelmowskim uśmiechem. - Stanowczo za łatwo udało mi się go podkraść.
- Tak jak sfałszować głosy? - zapytała zimno.
- Auć... - przyłożył sobie dłoń do klatki piersiowej i udał ból. - Naprawdę sądzisz, że je sfałszowałem? Nie potrzebuję tego. Jestem najlepszy. 
- Chyba w udawaniu. - wysyczała i podskoczyła próbując zabrać mu telefon.
- A-A-A. - schował urządzenie do tylnej kieszeni spodni. - Nie ma tak łatwo. Chodź. - złapał ją za nadgarstek i pociągnął w stronę skrzyżowania.
- Gdzie mnie cholero jedna ciągniesz. Nie mam najmniejszego zamiaru przebywania z tobą przez czas dłuższy niż to konieczne. 
- A chcesz swój telefon? - zapytał na co kiwnęła głową. - Więc to konieczne. 
Przeszli przez jedne z warszawskich parków, który kiedyś razem odwiedzili podczas wakacji. Zagryzła wargę widząc fontannę, w którą wrzucili wspólnie z Kosokiem i Zagumnym Wronę, po tym jak obudził wszystkie reprezentacje wybuchem kuchni. 
- No i jesteśmy. Jagoda! - pomachał jej dłonią przed twarzą, wytrącając ją z zamyślenia. 
Blondynka rozejrzała się dookoła i z niemałym zdziwieniem zobaczyła, że znajdują się przed Pałacem Kultury. Winiarski uśmiechał się szeroko i patrzył na nią niebieskimi oczami, które wywoływały u niej niekiedy lekkie przerażenie. Bez słowa pociągnął ją do środka, kiwając głową ochroniarzom stojącym przy wejściu. 
- Jest pierwsza w nocy, a ty mnie ciągasz po Pałacu Kultury. Powinnam cię zapisać na wizytę u psychiatry i zapewnić miejsce w najbardziej oddalonym od społeczeństwa psychiatryku na co najmniej dwadzieścia lat. - stwierdziła kiedy wcisnął w windzie przycisk z ostatnim piętrem.  
- Wiem, że nie lubisz wysokości, ale...
- Kto ci powiedział, że nie lubię? - uniosła brew do góry i zmierzyła go wzrokiem. - W kilku filmach sama robiłam numery kaskaderskie, w tym skoki ze spadochronem. 
Do końca jazdy windą żadne się nie odezwało. Jagoda w myślach błagała by ten wieczór się już skończył i mogła wrócić do hotelu, by położyć się i zasnąć.
- Zapraszam. - przytrzymał jej drzwi i poczekał, aż wejdzie. 
Blondynka oparła się o barierkę i spojrzała na sportowca ze znudzoną miną, chociaż w środku jej serce biło sto razy na sekundę. Musiała jednak zachować kamienną twarz i nie dać po sobie niczego poznać. 
- Pamiętasz jak co roku wyjeżdżaliśmy na wakacje? 
- Gdzie nas nogi poniosą? No pamiętam. - przyznała niechętnie. - A co to ma do rzeczy?
- Ostatni nasz wyjazd coś mi... uświadomił. - oparł się dłońmi o barierkę. - Jagoda nie chcę byś znów wyjechała. Chcę żebyś została.
- Moje życie jest teraz w Nowym Jorku. Nie zmienię go, bo masz jakieś chore przywiązanie do mnie. Zapomnij. - syknęła wściekle. - A teraz oddaj mi telefon jeśli to już wszystko. 
- Nie dałaś mi dokończyć!
- Bo nie ma czego dokańczać! Zrozum to wreszcie! Wyjechałam przez ciebie! Przez to co zrobiłeś, a raczej to czego NIE zrobiłeś. 
- Co do ciężkiej cholery zrobiłem?! Co kazało ci wyjechać na drugi koniec świata?!
- Katia! Zrobiłam to dla ciebie i dla Katii. - wyszeptała cicho, patrząc na Warszawę. Opuściła ramiona i odwróciła głowę w jego stronę. - Pamiętasz jak trzy lata temu wparowałeś mi do mieszkania użalając się, że przeze mnie nie zaręczyłeś się z Katią? - pokręcił głową; westchnęła i zaczęła mówić: - Powiedziałeś, że odmówiła ci przez wzgląd na mnie. Ja stałam wam na drodze, bo zamiast iść na randkę z dziewczyną ty wolałeś iść ze mną do baru lub kina. 
- Jagoda nigdy nie byłaś przeszkodą w drodze do mojego szczęścia zrozum to. Nie byłaś i nie będziesz.
- Oliwier ja nią była, jestem i będę. Muszę wyjechać. - zabrała mu telefon i wyszła z tarasu. 
- Cholera. Nie byłaś przeszkodą do szczęścia. Ty byłaś szczęściem.