sobota, 23 listopada 2013

Prolog

Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli. 


Otworzyłam drzwi swojego łódzkiego mieszkania i co widzę? Ciebie drogi przyjacielu w stanie takim, że z początku brakuje mi słów, a zaraz potem kręcę głową i wciągam cię do środka, byś nie obudził moich i tak zrzędzących sąsiadów. Rozkładasz się na kanapie w moim dopiero co wyremontowanym mieszkaniu i uśmiechasz sam do siebie. Ja w tym czasie idę do kuchni i zabieram z niej garść środków przeciwbólowych i dwie butelki wody. Obładowana wchodzę do pomieszczenia, ale ciebie nigdzie nie ma. Drzwi od balkonu są natomiast otwarte. Odkładam wszystko na niski stolik i zabieram z kanapy granatowy koc. 
- Wiesz co powiedziała? Że nie może tego zrobić, bo ty stoisz na przeszkodzie. - mówisz śmiejąc się, a ja siedzę wmurowana. - Ty. Powiesz mi o co jej chodziło?
- A skąd ja mam to wiedzieć? - parskam patrząc w twoje niebieskie oczy. Masz oczy swojego ojca. Nieraz mnie wystraszyłeś kiedy wracałam po ciemku do domu. Błyszczą od alkoholu który spożyłeś w zapewne swoim ulubionym barze. 
- Jesteś kobietą. A kobiety powinny się rozumieć, bo my ich nie rozumiemy. - powiedziałeś i oparłeś się o ścianę za nami.
- Nie praw swoich filozofii Winiarski, bo spędzisz tutaj noc. 
- Wiesz co? Jesteś chyba jedyną kobietą, która tyle ze mną wytrzymała.
- Inne już uciekły do psychiatryka. Przez ciebie i twoich ukochanych kolegów, wliczając w to mojego brata, którego zdeprawowałeś. - mówię cicho i opieram głowę o twoje ramię.
- Sam chciał. 
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Wcale nie.
- No dobra. - poddajesz się kiedy dźgam cię między żebrami. - A wiesz co? Moi rodzice ostatnio nas zapraszali do siebie.
- Oli ja wyjeżdżam za tydzień. Pamiętasz?
- No pamiętam, pamiętam. Dalej tego nie popieram, ale... - urywasz i patrzysz prosto na niebo, na którym iskrzą gwiazdy. - to twoja decyzja. Ja się nie mieszam.
- Dziękuje. A teraz dupsko z kafelek. - podnoszę się powoli i wyciągam do ciebie dłoń. - Dziś jest akcja "Oli zapomina o Katii". Jedziemy do Ramzesa. 
Zgadzasz się od razu i zgarniając twoją kurtkę i moje szpilki wychodzimy z mieszkania. Coś czuję, że będę tego żałować, ale to właśnie to jest ci teraz potrzebne, nie komedia z popcornem i pepsi. Potrzebny ci klub Ramzes, wódka i głośna muzyka.
Zbyt dobrze cię poznałam Oli. Zbyt dobrze.

Kiedy następnego dnia budzę się i czuję pulsujący ból głowy, wiem, że trochę przesadziliśmy. 
Kiedy widzę ciebie obok mnie pogrążonego we śnie, nie przyprawia mnie to o palpitację serca.
Jednak kiedy widzę, że nic na sobie nie mam prócz twojego t-shirtu, moje serce przyśpiesza i czuję, że zaraz zemdleję. Siadam gwałtownie na łóżku i nie zwracając uwagi na to, że cię budzę wybiegam z sypialni. Łapię szybko spodnie, które znajdują się pod twoją kurtką w salonie i zakładając w biegu adidasy i kurtkę wybiegam z mieszkania. Całe szczęście mam w kieszeni kluczyki od mojego ukochanego BMW. Całe szczęście, że Maja gra od tego sezonu w damskiej Skrze, bo kiedy widzi mnie zapłakaną przed swoim mieszkaniem bez żadnego pytania wpuszcza mnie do środka i sadza na kanapie. I czeka. 
- Boże Majka co ja zrobiłam. - łapię się za głowę i opieram łokcie o kolana. 
- Nie mogłaś zrobić nic gorszego niż akcja z Azotów kiedy strzeliłaś w gębę Tomiko...
- Spałam z Oliwierem. - te trzy słowa ledwo przechodzą mi przez gardło i palą niczym cyjanek.
Bartmanówna nie wygląda na zdziwioną i tylko wzrusza ramionami, ale kiedy dochodzi do niej znaczenie tych słów wpatruje się we mnie niczym obiekt badań w NASA. Mruga szybko i otwiera usta. 
- Co? - duka bezmyślnie patrząc na mnie z niedowierzaniem. To jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że to był najgorszy moment w moim życiu.